środa, 12 lipca 2017

Uszkodzona matryca w telewizorze - uszkodzenie mechaniczne - sprawa beznadziejna

tagi: Uszkodzona matryca w telewizorze - uszkodzenie mechaniczne telewizora - uszkodzenie nowego telewizora - sprawa beznadziejna - nowy telewizor z uszkodzoną matrycą - sferis uszkodzenie mechaniczne - action sa uszkodzenie mechaniczne - sferis reklamacja - action sa reklamacja - nowy telewizor reklamacja - uszkodzenie mechaniczne matrycy - rzecznik praw konsumenta telewizor

Sprawa jest b e z n a d z e i j n a. Wiem to ja  i 
przypuszczam, że już większość z Was. Wiedzą to przedsiębiorcy, pracownicy sklepów RTV i konsultanci na infoliniach np. Samsunga.

Ja doceniam taką szczerość. I nie mam do nikogo żalu, że mi to wprost mówiono. Mówię więc to wam. Natomiast mam żal, że nie zdołałam znaleźć w sieci żadnej konkretnej informacji, żadnego finalnego zakończenia podobnych spraw a tonęłam w gąszczu dezinformacji, udzielanej mi nawet przez najbliższych. A więc oto przychodzę z moją historią, moimi rozwiązaniami, moim finałem i odrobiną otuchy (mam nadzieję).

W skrócie:

1. kupiony telewizor za duży hajs
2. przysłany z uszkodzoną matrycą (uszkodzenie mechaniczne)
3. mnóstwo negatywnie rozpatrzonych reklamacji
4. Rzecznik praw konsumenta
5. ostatecznie happy end: zwrot gotówki lub wymiana na nowy
6. przelew na konto co do grosza


1.

Załóżmy, że kupiliście telewizor. Tak jak ja. W sieci. Niech przyślą. Co się może stać? Otworzymy paczkę przy kurierze, ewentualnie odeślemy.

Pierwszy błąd.

Wpada kurier. Proszę by został. Odmawia. Paczka jest gigantyczna, prawie jak wielki materac, przymocowana do półpalety. Telewizor 55' zakrzywiony Samsung. Otwarcie i wypakowanie go wcale nie zajmie 3 minut.

I teraz taki myk: Zgodnie z polskim prawem przewozowym kurier nie musi odczekać do momentu odpakowania a tym bardziej podłączenia sprzętu - na spisanie protokołu szkody jest 7 dni. Kurier musi poczekać jedynie w sytuacji gdy stan opakowania paczki wzbudza wątpliwości. Nasz karton natomiast nie nosi śladów uszkodzenia, podobnie sam ekran telewizora, folie ochronne nie są zerwane. Z zewnątrz telewizor wydaje się nienaruszony. - więc nawet gdyby kurier poczekał, ja odpakowałabym telewizor i stwierdziła, że wszystko z nim jest okej.

Także cholernym błędem jest zdać się na dobre serduszko kuriera, że poczeka, aż nie tylko wypakujesz ale i podłączysz sprzęt bo postawmy się na miejscu tego człowieka, który w przypadku Schenkera wiem, że napierdala mnóstwo nadgodzin i próbuje zaginać czasoprzestrzeń od samego świtu więc nie będzie przy każdym kliencie czekał 15-20 dodatkowych minut a zimą nawet 2 godzin do czasu aż telewizor się ogrzeje.


2.
Telewizor przyjechał o 11:00. Sprawdzasz ekran, wychodzisz do pracy - podłączasz go wieczorem a Twoim oczom ukazuje się dopiero wtedy uszkodzona matryca. Kurier już dawno nie pracuje. Protokół szkody zostanie spisany, ale nie z datą, w której przyjechała paczka. Jesteś w czarnej dupie.

Oooooooooo taaaak. W przypadku uszkodzeń mechanicznych musiałbyś mieć chyba monitoring 24/h na dobę w chacie by udowodnić teraz, że to nie Ty uszkodziłeś sprzęt przez złe odpakowanie go lub niezdarność bo Ci np. upadł.

3.
Wchodzisz do sieci. Doznajesz oświecenia. Czytasz (dopiero teraz! ) o    d o s ł o w n i e setkach przypadków gdy ludzie kupują działający jeszcze w sklepie sprzęt, który na ich oczach jest podłączany do prądu. Zabierany gdzieś na zaplecze. Tam pakowany. Odbierany i przewożony przez klienta, po czym odpakowywany w domu z uszkodzeniem mechanicznym, na które potem już sklep się wypina. "To już jest wasza wina!"

Gdy mija Ci szok i załamanie nerwowe wpadasz w depresję. Pomijam etap szału - u mnie go nie było.
Nagle jesteś ekspertem w prawidłowym odpakowywaniu sprzętu i definicji uszkodzeń mechanicznych.

http://technowinki.onet.pl/fotografia-i-wideo/jak-zniszczyc-swoj-nowy-telewizor/b0dvf

4. Pomijam kwestię czy to nasza czy nie nasza wina. Jeśli współczesne telewizory są tak delikatne jak jajka, które można uszkodzić nieprawidłowo chwytając - to nie sądzę by ludzie chcieli w nie ładować takie tysiące złotych. Nie wiem do dziś - jakiej siły trzeba użyć by uszkodzić matrycę. Nie wiem czy to prawda, że nie wydaje wtedy ona żadnego dźwięku. Byłam gotowa z tym iść do sądu i byłam gotowa kupić tak uszkodzony telewizor na jakimś OLXie byleby tylko przekonać się, jak mocno trzeba nacisnąć by pękła. (pomijam próbę uszkodzenia telewizora w Saturnie i planie zwiania ze sklepu nim ktoś zauważy - tak, próbowałam)

Ale chciałam być absolutnie pewna swoich racji w przypadku ewentualnych zeznań przed sądem.

5. Pierwsze co zwykle myślimy: przysłano nam uszkodzony telewizor - wymienią. Albo: źle zapakowano nam ten telewizor na zapleczu - wymienią.
I gdy składamy reklamację zaczynamy tak naprawdę prawie z góry skazaną na porażkę wojnę między nami, sprzedawcą, firmą kurierską czy dystrybutorem.

Dziś - mając wiedzę, którą posiadam teraz - postąpiłabym tylko troszkę inaczej i nieco szybciej. Ale wyglądało to tak:

1. przyjeżdża telewizor
2. odpakowuję go by zerknąć czy ekran nie jest rozbity
3. idę do pracy bo wszystko wydaje się okej
4. wracam wieczorem i wraz z pomocnikami skręcamy podstawę i podłączamy
5. naszym oczom ukazuje się uszkodzenie mechaniczne
6. oglądamy film w Ultra HD mimo wszystko, bo z tych 55 cali - 50 cali wciąż jest aktywnych - kolory wbijają w fotel
7. po filmie czytam sieć - i zapadam na miesięczną depresję
8. następnego dnia minutę po rozpoczęciu pracy przez infolinię - zgłaszam zaistniałą sytuację - nie słyszę w głosie konsultantki żadnej mikronadziei, dowiaduję się, że reklamację mam złożyć najlepiej mejlowo ze zdjęciami
9. czytam elaboraty o prawidłowo złożonych reklamacjach więc nie mam zamiaru robić tego na odpierdal
10. dzwonię do kuriera i umawiam się na pojutrze (spisanie protokołu szkody)bo przecież muszę pracować, szczególnie jeśli właśnie wdupiłam moją dwumiesięczną wypłatę w coś rozjebanego, kolejne dni lecą
11.  w międzyczasie czytam jeszcze więcej i w jeszcze głębszą popadam rozpacz
12. przykrywam rozbity fragment telewizora ciemnym kocykiem i wieczorami próbuję zapomnieć o nieszczęsnym fragmencie
13. dzwonię na infolinię firmy kurierskiej - tam też planuję złożyć reklamację (gonią mnie terminy)
14. dzwonię na infolinię Samsunga ( słyszę to, czego nie chciałam ale doceniam szczerość - "uszkodzenie mechaniczne jest sprawą beznadziejną")
15. dzwonię do serwisu Samsunga pytać o płatną przez siebie ewentualnie zleconą ekspertyzę ( co za głupi tok myślenia by miał to robić Samsung bo oczywiście, że zrobiliby wszystko by była na moją niekorzyść)
Przewidując linię obrony i wiedząc, że będzie się obwiniać mnie - pytam serwis czy to rzeczywiście możliwe by uszkodzić telewizor wyciągając go z kartonu - "tak" -  słyszę - "jeśli matryca jest cienka "
16. przyjeżdża kurier - z portfelem w ręku pytam na dzień dobry ile będzie kosztowała wsteczna data na protokole szkody (świat należy do ludzi przedsiębiorczych) - widzę na jego twarzy zwątpienie, chwilę namysłu i słyszę odmowę argumentowaną tym, że jeszcze przed chwilą dzwonił do firmy zapytać jak to dobrze napisać więc nie ma opcji zrobić na "3 dni wcześniej" :]
17. kurier widząc uszkodzenie macha ręką i mówi, że ...... i .... z automatu taki sprzęt wymieniają . W kropeczkach są jakieś obco mi brzmiące nazwy firm ale nie mojego sklepu więc wcale mnie to nie uspokaja. Naskrobał całkiem ładnie brzmiący protokół o tym, że m.in. szkody nie dało się zauważyć rozpakowując sprzęt"
18. wysyłając reklamację spoglądam na list przewozowy i nagle obco-brzmiąca nazwa firmy już nie brzmi obco - doznaję olśnienia, że telewizora nie wysyłał mi bezpośrednio sklep a wielki dystrybutor sprzętu: Action SA.. - czytam, zaczynam wierzyć, że może się udać
19. dupa, bo reklamację odrzuca i Schenker i Sferis (sklep).. proszą o dosłanie zdjęć opakowania (a to jest przecież całe) by skierować to do dostawcy (nie wiedziałam czy chodzi im o firmę przewozową czy Action) - myśli samobójcze
20. Zrezygnowana czytam jaką drogą takie spory lądują w sądach a więc udaję się w końcu do Rzecznika Praw Konsumenta
21. Głupiutka myśląc, że w jakimś pokoiku, za jakimś biureczkiem będzie siedział pan Rzecznik Praw.. i sobie pogawędzimy o danych statystycznych tak wygranych i przegranych spraw - tymczasem trafiam oczywiście, że na jakiegoś stażystę i dowiaduję się, że to jest biuro pełne prawników a osobiście z Rzecznikiem to można porozmawiać tylko w przypadku jakichś niezwykle skomplikowanych spraw..
Dowiaduję się, że mam złożyć tam wniosek a w ciągu 14 dni oni skontaktują się z przedsiębiorcą jakimś prawnym pisemkiem. Dodało mi to otuchy co usłyszałam i poczytałam bo wyobraziłam sobie naprawdę profesjonalnie wystosowane pismo pełne prawniczego bełkotu..

22. w międzyczasie pstrykam super-szczegółowe fotki opakowania długo myśląc czy jest jakiś sens uszkodzić teraz ten pieprzony karton - ostatecznie tego nie robię.. było na to za późno.. i wysyłam zgodnie z prośbą.
23. po paru dniach otrzymuję prośbę o zamówienie kuriera na koszt dostawcy i odesłanie telewizora - i że mam czekać na dalszą decyzję
24. pakuję go najstaranniej jak się da i z głową - przymocowując do półpalety, wiem, że będzie to świadczyć o mnie i moim sposobie rozpakowania również
25. po paru dniach otrzymuję i pismo od Rzecznika (kopie wysłaną do przedsiębiorcy) i odpowiedź o pozytywnym rozpatrzeniu reklamacji i pytaniu czy życzę sobie wymieniony telewizor czy zwrot gotówki

26. pomijam, że prawie zesrałam się ze szczęścia i jak wielki kamień spadł mi z serca, nie wiem czy to Rzecznik coś zdziałał czy nie ..
27. Teraz - oświecona i nauczona na błędach - wysyłam zapytanie, czy nowy telewizor może do mnie przyjechać z opcją sprawdzenia zawartości przy kurierze (tylko niektóre firmy mają taką opcje) - będąc i tak pewną, że kurier teraz by zaczekał
28. otrzymuję odpowiedź, że nie..
29. nie ufam Schenkerowi i takiej drodze jaką miałby pokonać tak delikatny sprzęt
30. ... dostaję przelew.

.. i czekam aż minie mi trauma.


Co jeszcze byłam gotowa zrobić? Pracuję w handlu więc mam znajomych, którzy mają znajomych w sklepach RTV. Dotarłabym do nich i dowiedziała się co można zrobić by to wygrać to raz.
Nie wykluczam przekupstwa.
Nie wykluczam obskoczenia wszystkich sklepów RTV w mieście i pogadania z wszystkimi sprzedawcami.
Nie wykluczam, że odwiedziłabym również wszystkich Rzeczników Praw Konsumenta w moim mieście po kolei
.. i ostatecznie broniła swoich racji w sądzie, bo wiem, że te z kolei są po stronie konsumentów.

Co mogę powiedzieć wam? Żebyście najlepiej to w ogóle nie kupowali telewizorów a szczególnie tych drogich. :p .. chociaż wiem, że pewnie jest już na to za późno. Żebyście nie popadali w rozpacz jak ja bo to może się skończyć dobrze jak widzicie i byście walczyli robiąc dosłownie wszystko z pomysłów powyżej i waszych własnych.

Możecie pisać jeśli macie pytania czy potrzebujecie pomocy.
Przede wszystkim przyszłam powiedzieć wam jednak: że to się da w y g r a ć. Żebyście to właśnie wiedzieli.

Jeśli chcecie się podzielić swoją historią - śmiało piszcie, tu albo na mejla: malo.obca@gmail.com

A.


poniedziałek, 20 czerwca 2016

Pokaz Barvit - oszukańczy cyrk na kółkach

Jak w y g r a ć 2 000 zł do zapłaty?
..oraz zostać wycyckanym z 2h wolnego czasu na rzecz zbyt krótkiego, pozłacanego łańcuszka?
Jak w tłumie staruszków zostać oklaskanym zwycięzcą n i c z e g o, wymaglowanym przez grupę specjalistów krzyczących "Terenia, kupcie to!"? Oto opis prawdziwego cyrku Barvit - w programie mat masujących i pasów.
 
   Ostatnio zrobiło się w moim domu dość gorąco. I to dosłownie.
- Chcesz wiatraczek? - pyta wtedy moja genialna matka - chodź ze mną na jeden pokaz.

   Więc tak też polazłam. Chętna poświęcić godzinę wolnego czasu na przedstawienie kunsztu czarodziejskich sztuczek handlu - za wiatraczek. 
   
   10 rano, małe miasteczko, piękny słoneczny dzień. Prócz mnie: trzynastu emerytów, moja matka i ja. Jedyna młodzież. Na pokazie zaprezentowano maty masujące i masujące pasy barkowe. Zastosowano ciekawe chwyty typu: podliczenie kosztów masaży u specjalistów, wypytanie "uczestników" już posiadających jakieś starsze modele czy są zadowoleni iii taaaak daaalej, przedstawiając wszystko na korzyść sprzedawanego produktu. Była to baaaardzo nagięta rzeczywistość sprawiająca wrażenie, jakby odkryto złoty środek na wszelkie dolegliwości świata a my, ślepcy zamiast poddawać się operacjom i umierać powinniśmy po prostu kupić te masujące cuda. Pranie mózgu biednym ludziom.
 
Wymasowany m u s i a ł zostać każdy. Do każdego podszedł wtedy "sprzedawca" i zaczął swój subtelny "wywiad" pytając jakie "pacjent" posiada dolegliwości i jak to się ich pozbędzie - razem z zawartością portfela jeśli tylko podpisze umowę. Potem robiło się coraz zabawniej a czas mijał i mijał. Z obiecanej mi przez matkę godziny zrobiły się ponad dwie, podczas których po niezbyt przyjemnym i z pewnością nie zwalającym z nóg masowaniu przyszedł czas na bardziej wyczerpujące, osobiste maglowanie. Ależ sprytnie to wymyślono!
 
Pod koniec pokazu miało się odbyć losowanie cudownych nagród, wymieniam szczegółowo:
- wyciskarka do soków [bez podanej nazwy] warta ponad 6 000zł
- Zestaw garnków Philipiak wart ponad 8 000zł

   Wszystko ochoczo stało przed nami na stoliku i czekało. A więc po wielkim masowaniu zaproszono mnie z matką na boczek - pod przykrywką odebrania kuponów do losowania. Zdziwiłam się gdy kazano usiąść a elegancki dżentelmen zaczął gryzmolić mi przed nosem niezwykłe obliczenia. Byłam na co najmniej kilku szkoleniach dotyczących rozmów handlowych - robił to perfekcyjnie - aż za! Wyliczał, wyliczał, wyliczał, dorzucił pościel, lanolinę, łańcuszki, poduszki.. cały stragan by moja nieugięta matka żaląc się, że ma chwilowo na utrzymaniu córkę na wakacjach i koty - i tak nic nie kupiła. Sprzedawczyk nie wytrzymał krzycząc wreszcie  "Terenia - kupcie to!" .. szkoda, że nie uderzył ręką w stół dla lepszego efektu. Matka sobie poszła, ja skwitowałam, że jest zbyt dużą sknerą i do niej dołączyłam pokładając się w duchu ze śmiechu i pewnego rodzaju zniesmaczenia. Tej granicy chyba nie powinno się przekroczyć.

"Kupcie to! Po co wam wymiana okien na plastiki, skoro niedługo nie będziecie w stanie wychodzić z tego domu?!" zatroskany głosił złowieszczo takie przepowiednie jakby masująca mata miała nas uzdrowić ze śmiertelnego raka mózgu.

   Taki kilkunastominutowy magiel z prezentacją wyliczeń m u s i a ł a przeżyć niestety każda para osobno by wreszcie po podpisaniu paru umów przejść do rzeczy. Już o wiele szerzej uśmiechnięte twarze - na myśl o sypiących się z nieba prowizjach - prezentowały dalej wciskając prawie siłą do rąk niezwykłą lanolinę i opowiadając troszkę o nagrodach, na których widok każdemu leciała ślinka. Zaczęto losować.

   Wylosowano 6 par przy odgłosach gromkich oklasków reszty, fanfar i głośnego na ten czas disco-polo z radia: w tym moją matkę. Biłam brawo jak szalona na myśl o tych tysiącach pieniążków spływających do nas z allegro gdy tylko soko-cudo trafi w nasze rączki by je sprzedać.
    Co się okazało? Że wylosowane nazwisko losuje dalej - kopertę, w której może być coś lub może być nic. A w kopercie znajduje się napis głoszący, że jest to "DOFINANSOWANIE" mimo, że prowadząca wrzeszczy nakazując cieszyć się wszystkim, że Pan X wygrał zestaw Garnków.
"Jeśli podarujemy wam za darmo taki produkt, wrócicie z nim do domu i zaczniecie chwalić znajomym - będzie to najlepsza dla nas reklama" mówiła wcześniej cieplutkim głosem z uśmiechem diabła na twarzy.

    Każdy ze szczęśliwców wygrał "DOFINANSOWANIE" do określonego PRODUKTU a kwota dofinansowania była sprytnie WYLICZONA tak, by KAŻDY musiał dopłacić do np. WYGRANYCH NACZYŃ ponad 2 000 zł. - ale skoro warte są 8 000zł. - dofinansowanie wynosi 6 000 zł które przecież ZAOSZCZĘDZA w ten sposób - wbijano do głów biednym, pozbawionym już możliwości logicznego myślenia starszym osobom. Kto bowiem miał troszkę oleju w głowie jak moja matka i jeszcze jedna Pani - wyszedł. I tak było to wyjście zbyt późne.

   Ostateczna prawda jest taka - że nikt nic nie wygrywał. Losowanie było m i s t r z o w s k ą przykrywką do zakupu produktu, płacąc jego faktyczną cenę + prowizję i myśląc, że oszczędza się przy tym 4 lub 6 tysięcy złotych.

Skąd takie wnioski?
Wystarczy wstukać w allegro: zestaw philipiak - by dojść do szczegółowej nazwy - MILANO i zobaczyć, że Zestaw Naczyń, który na pokazie był ponoć wart ponad 8tysięcy złotych: zupełnie nowy, od firmy można nabyć za cenę od 2 700zł a od osoby prywatnej, zapewne nabranej na pokazie: od 1 400zł też nowy. (na chwilę obecną)

Biedny dziadek, który "wygrał" dofinansowanie 6 000zł i dopłacił ponad 2 000zł z własnego portfela tak naprawdę: nic nie wygrał i dopłacił do rzeczywistej wartości produktu.

Mistrzostwo ściemy! Brawo! Serio brawo! Dla dupka, który jest twórcą tego pomysłu. Wstaję i biję Ci brawo.

   Najlepsze zachowano dla mnie na sam koniec gdy po tych wszystkich okrzykach, brawach, duchocie pomieszczenia, maglowaniu, praniu mózgu zeszłam na dół po mój wiatraczek i dowiedziałam się, że jestem ślepą idiotką, która nie doczytała: "do wyczerpania zapasów" i mimo porannego potwierdzenia Pani przez telefon, że wiatraczki będą - otrzymałam jedynie pozłacane gówno ledwo oplatające moją szyję. 
[fot. - rzeczywisty "prezent" w porównaniu z obrazkiem na zaproszeniu głoszącym o "wyjątkowo modnej biżuterii] - która straciła kolor po 2 dniach noszenia na ręce.

   Gdybym mogła cofnąć się w czasie - w pobliskim sklepie nie kupiłabym potem rogalika i soczku na śniadanie a dołączyła pomidory by ich obrzuceniem podziękować Państwu za tak cudownie spędzony czas. :].
 

OBIEKTYWNIE: zło okropne w postaci jawnego oszustwa, na szczęście z 10 lub 14dniową możliwością rezygnacji z zakupu
SUBIEKTYWNIE: mam ochotę powyrywać jaja z dupy wielkiego t w ó r c y, który w świecie i tak już doszczętnie złym do tego zła się w ten sposób dokłada
Życzę rychłego bankructwa -  Ja osobiście - zesłałabym was na Sybir. :]
________________
tagi: Barvit firma Barvit Poznań maty masujące opinie Barvit  pas barkowy Barvit pokaz Barvit Zaproszenie na pokaz Barvit opinie Barvit oszuści pokazy Barvit

niedziela, 19 czerwca 2016

gorzko na klatę


Słynę z brutalnej szczerości. I walki o sprawiedliwość na tym marnym już świecie.

Nie mylę mówienia prawdy z chamstwem czy prostactwem. Nie mówię tylko po to by ranić. To, co mówię ma określony cel. Zawsze: próbę zmiany na lepsze. Czegoś, kogoś lub nawet mnie samej czy mojego światopoglądu.
Są to rzeczy przyjemne w odbiorze lub okrutnie złe a przede wszystkim a d e k w a t n e.
Daję to, co otrzymuję, co widzę, czego doświadczam i jeśli to dobry produkt/wrażenie/gest - dzielę się tym ze światem - analogicznie gdy otrzymuję coś fatalnego. Nie jestem pępkiem świata. Nie proszę by traktować tę opinię jako jedyną/priorytetową/ostateczną, proszę tylko o to by ją włączyć do tego konkursu.

Dziś powstaje to miejsce, w świecie w którym zanika prawda na rzecz rodzenia się rzeczy okrutnie złych. Moja miarka się przebrała w chwili braku takich opinii, których wcześniej potrzebowałam i których w internecie nie znalazłam. Walcząc o to - postanowiłam poopowiadać o moim subiektywnym spojrzeniu na miasta, lokale, kursy, pokazy, przedmioty i wszystko, z czym uznam, że warto podzielić się z opinią publiczną. Wnieść do niej mój mały wkład. Myślę, że kiedyś się to komuś przyda - nie setkom czy tysiącom - wystarczy, że przyda się choćby jednej osobie.

Postaram się przedstawić prawdę obiektywną i subiektywną. A przede wszystkim ją dla was rozróżnić.
Postaram się nagrodzić oraz ukarać tą prawdą ludzi - którzy na to zasłużyli. Ale to, co już o brutalnej szczerości wiem - to, że nigdy nie wiąże się z podziękowaniem i przyjęciem gorzkich słów na klatę - a chęcią spalenia na stosie - mnie. Więc liczę się z tym, że być może czytasz to licząc, że znajdziesz tu ślad, w którym zaczniesz budować na tę uroczystość swoje ognisko. :)


A więc? Kim jestem?


Osobą, która żyje na tym świecie ponad dwadzieścia lat i niesie na plecach swój dość bogaty już bagaż doświadczeń. Mieszkałam w kilku większych i mniejszych miastach. Spotykałam na swojej drodze bardzo różnorodnych ludzi. Wykonywałam kilka ciekawych i nieciekawych zawodów. Wyhodowałam sobie niezłą gromadkę szarych komórek pod sufitem i zorganizowałam dużo czasu wolnego na wakacjach, które mają miejsce teraz.
Jestem dobrym obserwatorem otaczającej mnie rzeczywistości i nie wiedzieć po co ale gromadzę w swojej głowie wyniki owych obserwacji. Może wreszcie odnalazły jakieś całkiem przyzwoite ujście.. :)